Słyszeliście kiedykolwiek o czymś takim? Wczytując się w Wikipedię dojdziemy do punktu gdzie będzie określona jako zaburzenie psychiczne. Dużo opinii, teorii a dla mnie to po prostu zwlekanie w "normalnym" tego słowa znaczeniu, bez jakich emocjonalnych lęków czy obaw. Po prostu odkładnie wszystkiego "na potem". Tak jak jest obecnie u mnie - niestety! nie z własnego wyboru ale ratuje się jak mogę, żeby to przezwyciężyć i nie w sensie jak w encyklopedii medycznej - żeby nie oszaleć, ale po prostu żeby zrealizować w końcu swoje plany i projekty "DIY", które stoją w miejscu.
Dziś, po dwóch tygodniach zbierania się zrobiłam moją ulubioną tartę z budyniem waniliowym własnej roboty. Tym razem w innej odsłonie, bo z granatem. Nieskromnie mogę napisać, że wyszła niesamowicie pysznie!
p.s. Wylądowała na
zatargach i zniknęła w przeciągu 30 minut.
Radość i satysfakcja kuchary, że udało jej się zrobić takie przedsięwzięcie w wolny weekend - bezcenna!
Pozdrawiam ciepło,
paula