wtorek, 3 lutego 2015

Welcome Back in 2015!

Nie wiem naprawdę gdzie te miesiące mi uciekły. Pół roku za mną. Zero posta. Fakt, że panująca pora nie sprzyja robieni zdjęć, którym lubię poświęcić trochę czasu, ponieważ po powrocie z pracy panuje taka szara atmosfera, że za aparat nawet nie ma co sięgać. Jakoś tak zaczął przodować instagram, gdzie jeszcze można co nie co "pobawić" się zatrzymywaniem chwil.

W sumie miałam jedna weekendową przygodę robienia zdjęć podczas ślubu cywilnego... Czasami dziwię się jak sytuacje mogą przybrać na wadze, jak się zmienić, jak przeistoczyć tak, że aż sami jesteśmy na tyle zaskoczeni, że aż zapiera nam dech w piersiach i po prostu odchodzimy z zamkniętymi ustami. zmęczeni. zrezygnowani. Kiedyś myślałam, że warto przedstawiać swoja stronę, "walczyć" o prawdę. Dzisiaj, wiem, że czasami chyba jednak trzeba dać się zaprowadzić w nieznany schron i po prostu się z niego nie wychylać, bo po co? Przyjaciele radzą pozostać w nim i po prostu żyć dalej. Zatem robię jak mi radzą. Chyba mają racje, po tym jak obserwuje otoczenie, jestem pewna, że racje maja. Pozostawiam zatem wszystko bez komentarza. Jak nie ja.


Ale koniec dumania. Chciałabym zaprezentować moje ciacho marchewkowe. Kiedyś wiele razy piekłam ciacha marchewkowe, kiedy mieszkałam w Londynie. Było ono tak codzienne jak muffinki każdego tygodnia. Po dłuższej przerwie z mała modyfikacją kumpeli, upichciałam. Służyło jako mały "dopalacz", kiedy to bliscy pochorowali, a ja z tego wszytskiego sama musiałam zrobić sobie dzień dla siebie gdzie spędziłam pół dnia w kuchni. Lubie takie dni. Tylko ja i gary. Dodaje mi to siły i uzupełnia mój spokój wewnętrzny, o który na szczęście nie muszę się martwić, ponieważ mam obok siebie Kogoś wyjątkowego, kto sprawia, że odczuwam go każdego normalnego dnia.
Widok osoby, zajadającej moje rezultaty po wielu godzinnych rewolucjach kuchennych - bezcenne.





Pozdrawiam serdecznie i oby na dłużej,
paula

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś!